Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zboczeń[1]; przy nim siadali ludzie złej opinii, prawda, może dlatego złej opinii, że nie podlegali śmiesznostkom pobożnisiów. Faryzeusze i uczeni w piśmie podnieśli krzyk oburzenia. »Patrzajcie«, wołano, »z jakimi ludźmi on siada do stołu!« Na to posiadał Jezus bardzo trafne odpowiedzi, które obłudników drażniły niezmiernie: »Zdrowi nie potrzebują lekarza, ale chorzy«[2]; albo: »Któryż z was człowiek, gdyby miał sto owiec a straciłby jednę z nich, izali nie zostawia onych dziewiącidziesiąt i dziewiąci na puszczy a nie idzie za oną, która zginęła, ażby ją znalazł? A znalazłszy kładzie ją na ramiona swoje radując się«[3]; albo: »Przyszedł bowiem Syn człowieczy, aby zbawił to, co było zginęło«[4]; albo: »Bom nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grzesznych do pokuty«[5]; a wreszcie wspaniała przypowieść o synu marnotrawnym, wedle której jak gdyby większe przywileje posiadał ten, co zgrzeszył, niż ten, który był zawsze sprawiedliwy. Słabe i upadłe kobiety, uderzone tym urokiem, czując po raz pierwszy całą potęgę atrakcyjną cnoty, zbliżały się do niego otwarcie. Ludzi ogarniało zdumienie, że ich nie odtrącał. »Oh«, wołali prawowierni, »człowiek ten nie jest prorokiem! Inaczej bowiem wiedziałby, że kobieta, która go dotknęła, jest grzesznicą«. Jezus odpowiedział na to przypowieścią o wierzycielu, który swoim dłużnikom darował różne długi; i bez wahania pochwalił los tego, któremu został

  1. Mat. IX, 11: Marek II, 16; Łukasz V, 30.
  2. Mat. IX, 12.
  3. Łukasz XV, 4 i nast.
  4. Mat. XVIII, 11; Łukasz XIX, 10.
  5. Mat. IX, 13.