Umilkło — ranek zaświtał biały,
Paproć mam tutaj w mej ranie —
Ojcze! me piersi mlekiem wezbrały
Cud ten na życie ci stanie —
O spij mój starcze — spij tę pierś moją
To diwa dala w swym gaju,
Ojcze! — łzy straszne twe lica stroją — »
„Przysięgam! na pomstę raju
Dzieweczko moja! ty święte kwiecie!
O podaj piersi mi twoje.
Ja ssać spragniony będę jak dziecię
Z źródeł życia mego zdroju! — »
Uwisł u piersi młodej dziewicy
Jak niemowlę w matki ręku,
Jak rosą zwiędły kwiatek w ciemnicy
Ożył i spoczął bez jęku.
«O ja nie pójdę ojcze od ciebie
Mchem ci wyłożę posłanie —
Szczęśliwsze tutaj jak w Bogów niebie
Twe dziecię — z tobą zostanie.»
Tak co dzień starzec w ciasnem więzieniu
Z dniem każdym bardziej dziecinny,
U piersi dziecka swego w milczeniu
Ssie życia pokarm dziękczynny. —
Ona go w śnieżnych ramionach trzyma
I piosnki do snu mu śpiewa,
A on usypia — szczęśliwszych nie ma —
Ta ludzi para — szczęśliwa!
Ona mu śpiewa, jak dziecię małe — —
Raz do snu gdy zwarł powieki
Porzucił więzy — kości spróchniałe —
U piersi usnął — na wieki! —
Patrzali ludzie — złamana krata
Trwożną lud pojrzał powieką —
Wśród gajów Diwy gołąbek lata —
Poleciał — kędyś — daleko!