Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kto raz spojrzał w życia głąb! —
Ma siostra uszczęśliwiona
Dziś z kochankiem dłonią w dłoń,
Do najdumniejszego łona!
Dziewiczą przytuli skroń! —
Ledwie, dumna z swoich losów,
Objąć zdoła szczęście swe,
Bogi! waszych wam niebiosów
Dziś nie zajrzy — o nie — nie! —
I ja druha niegdyś miałam,
Raz w źrenicę spojrzał mi!
Sercem ku niemu zadrżałam,
Lecz serce — o! próżno drży! —
Z oblubieńcem szłabym chętnie,
W ustroń pędzić życia czas,
Lecz Stygijski cień natrętnie
Wdziera się pomiędzy nas! —
Blade duchów swych orszaki
Prozerpina za mną szle,
Kędy stąpię w tłumne szlaki,
Kołem otaczają mnie.
W mej młodości, sny, rojenia,
Nienawistny drze się tłum,
Wiecznie pastwą udręczenia
Nie mam nic prócz smutnych dum.
Ha! tam błyszczą mordów noże —
Tam morderczy błysnął wzrok,
Kędyż ujdę — srogi Boże!
W lewo — prawo — błędny krok!
Martwą błądzić mi źrenicą,
Wiedząc, czując, w mękach żyć,
W cudzej ziemi niewolnicą
Sprzędę życia mego nić!»
Jeszcze drżały wieszczki słowa,
A tam odgrzmiał słowu — czyn.
Pod świątynią martwa głowa,
To Tetydy wielki syn!
Eris wstrząsa żmij pierścienie! —