Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w którym rasa lepiej rozwinięta dokonywa codzień setnych wynalazków, żyją jeszcze i umierają plemiona, nieznające nawet łuku i nieumiejące zliczyć więcej, jak do pięciu.


Po drugiej stronie strumyka ukazał się mamut.

W czasie tej krótkiej rozmowy, na łączce, po drugiej stronie strumyka, ukazał się mamut z małemi kłami. Za nim szedł drugi, potem trzeci i czwarty. Wspaniałe zwierzęta stąpały tak cicho, że nie czyniły najmniejszego szmeru. Stanęły wreszcie nad wodą i długo nieruchomie nasłuchiwały, zanim przewodnik podniósł trąbę i dał znak. Wtedy pozbyły się ostrożności i szczęśliwe, swobodne, żwawo jęły wciągać wodę trąbami, polewać się po grzbietach, wreszcie pokładły się w ciasnem i gliniastem korycie na wzór wieprzów i tarzały się w mule, porykując wesoło oraz wydając dźwięki, podobne do metalicznego głosu trąb. Nagle przerwały kąpiel i w popłochu pierzchły.
Od szczytu urwiska doleciał oddalony tentent i rżenie koni (Equus caballus). Z każdą sekundą zgiełk stawał się wyraźniej-