Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie dziwię się temu, — odparł uczony. — Dla nas, istot o krwi ciepłej, żwawych i wrażliwych, świat to ponury. Żywot tych gadów, przeważnie nocnych lub zmierzchowych, w porównaniu z naszym, lubującym się w promieniach słońca, to pół­‑życia, to ćwierć­‑życia zaledwie.
— Zresztą wszystko tu jakieś leniwe, obojętne, milczące, — zauważył Puckins.
— Młoda przyroda! ot i wszystko! — wyrzekł uroczyście profesor.
— Ładnie mi młoda! — zawołał anglik.


Pareiosaurus, potworny, na 2½ metra długi gad Tryasu.

— Ależ tak! Typ kręgowych w stosunku do czasu, jaki pozostaje mu do przeżycia, jest tu jeszcze młodocianym, i mimo imponujących rozmiarów ciała — nierozwiniętym. Wspomnij, lordzie, na gwarną, ruchliwą i nerwową rzeszę naszej epoki i popatrz okiem filozofa na te drętwą i jakby zaspaną galeryę, a ocenisz dopiero, co za przepaść dzieli naszą od tej... Świat to na przełomie — i nie można go sądzić surowo. Zrodził się w ciężkim ośrodku, pod ciśnieniem fal oceanu, wśród wiecznego mroku! — cóż dziwnego, że pierwsze kroki w lżejszym żywiole stawia niezgrabnie, że blask słońca jest mu przykrym, oddychanie samem powietrzem zbyt upajającem, cóż dziwnego, że ród, nawykły ślizgać się lekko wśród wody, porusza się z trudnością po chropowatym a twardym gruncie stałym, że kończyn nie umie używać,