Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

malowidłom i rozmawiałem o nich ze studentami. Widziało się i rozumie niejedno.
— Proszę! — odparł anglik i umilkł.
— Więc pan myśli, że naprawdę przechadzamy się po lesie węglowym? — zagadnął Stanisław profesora.
— Przykro mi, że nieprawdopodobną rzecz przyznaję za prawdziwą — ale muszę to, niestety, potwierdzić. Świadectwo zmysłów także coś znaczy i choć rozum woła: złudzenie, — powiadam ci, jesteśmy w tej samej puszczy, która dostarczy kiedyś ludziom cieniuchnej warstewki węgla kamiennego. Może z zielonych pni, na które spoglądam w tej chwili, będzie się węgiel kamienny palić pod kotłem lokomotywy, która nas zabierze z Bośni, jeśli tylko żywi wrócimy do czasów naszych — rzekł profesor.
— Jeżeli przed naszym przyjazdem do Bośni nie został dawno spalonym, — wtrącił lord Puckins, a potem dodał z żywością: — Nie ręczyłbym nawet, czy twój krawat w zielone prążki nie jest zabarwiony farbą anilinową, wydobytą z węgla tego właśnie lasu.
— Jakże by to być mogło? — zawołał Stanisław z niedowierzaniem. — Wszak jednocześnie nie może być jedna i ta sama rzecz w dwóch miejscach.
— Mój kochany, to jest zupełnie w naszem położeniu możliwe. My sami jesteśmy w tej puszczy anachronizmem, boć dopiero po milionach lat od obecnej chwili narodzimy się na ziemi.
— To za mądre dla mnie! — odezwał się sługa. — Jakże się możemy dopiero narodzić, skoro jużeśmy to uczynili? Albo jak możemy być tutaj i rozmawiać ze sobą, jeżeliśmy się jeszcze nie narodzili?
— W istocie, to trudne do pojęcia, a przecież prawdziwe. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj profesora.
Ale geolog nie odezwał się ani słowa. Oparty nogą o powalony pień kalamitu, zapatrzony, błądził myślą daleko.
— Nad czem dumasz, profesorze?
— Nie mogę zgłębić, co to wszystko znaczy?
— Daj już pokój, trzeba się godzić z faktami. Dziękujmy zresztą Bogu i za to, że dosięgliśmy węglowej epoki, — przekładał anglik.
Geolog spojrzał nań zdziwiony.
— Ja nie o tem wcale myślę, — odparł z naciskiem.
— A więc?