Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

D‑r Muchołapski ochłonął jednak z pierwszego wrażenia i ponownie wziął interesujący okaz do ręki. Spojrzał i nowy okrzyk wyrwał się z jego piersi. Tym razem brzmiał żalem i zawodem.
— Niema już okruszyny! — zawołał.
— Odpadła pewno.
Obaj schyliliśmy się nad biurkiem, gdziem położył szpilkę z owadem — szukaliśmy, ale napróżno. Białe ziarenko przepadło gdzieś bez śladu.

Przeszukaliśmy skrupulatnie każdy cal podłogi i biurka; odpocząwszy, szukaliśmy powtórnie, aż w końcu znużeni, wyperswadowaliśmy sobie cały wypadek, jak należało, złudzeniem, a uśmiawszy się z całej przygody i dziwnych przypuszczeń — rozstaliśmy się w najlepszej harmonii...