Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No! jeżeliś pan dojrzał jej oczy, to zapewne widziałeś i coś więcej.
— Paradny jesteś, doktorze! Jeśli powiadam, że źle bestyi z oczu patrzy, nie idzie jeszcze zatem, abym jej oczy miał oglądać. Na to trzebaby kociego wzroku. Bez oczów zresztą nasz lokator jakiś straszny.
Nie mogąc się dopytać, zajrzałem ostrożnie do wnętrza. W kącie izby siedział nieruchomie wielki skorek z olbrzymiemi na końcu odwłoka cęgami (Forficula). Pod nim dostrzegłem kilkanaście młodych skorków.
— Toż to skorek z rodziną! — zawołałem. — Nie pożądany to gość, bo będzie siedział przynajmniej do zupełnych ciemności. Jeśli nie masz zamiaru, lordzie, czekać pode drzwiami własnego domu do północy, aż natręt sam się wyniesie, musimy go wyprosić. Chodźmy!
— Bardzo dziękuję! wolę nocować na dworze! Jeśli prawdziwi ludzie lękają się jego szczypców, dlaczegóż ja, miniaturka człowieka, miałbym się narażać na spotkanie z tą istotą?
— Ależ to istota niewinna! nie napada nigdy, żywi się roślinami i zgnilizną...
— I wkręca się w uszy śpiących, powodując głuchotę... — dokończył lord Puckins.
— Wstydź się pan powtarzać przesądy gminu. Jeśli się nawet kiedy zdarzyło, że śpiącemu na trawie człowiekowi, skorek zabłądził do ucha, to wierzaj mi, że uczynił to bez żadnej złej myśli i przez prostą pomyłkę. Jest to nocne zwierzę i w dzień ukrywa się pod kamieniami, liśćmi, w ciemnych kryjówkach. Dla wypłoszonego tedy skorka ucho ludzkie tak samo dobrem było może kiedy schronieniem, jak dziś nasz pałac. Może kiedy trafił on do takiej jaskini, nie idzie jednak zatem, aby skorek miał szukać uszu ludzi śpiących, wkręcał się umyślnie w nie i przegryzał bębenki. Niewinne to stworzenie, zamiast