Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pleń! pleń. — zawołałem rozpromieniony; — prowadź mię lordzie, natychmiast! Jak żyję jeszczem go nie widział!
Anglik spojrzał na mnie pytająco.
— Objaśnię pana później, — odrzekłem na nieme jego pytanie — a teraz pokaż pan to cudo co prędzej! Dwadzieścia lat znam Tatry, szukałem go nieraz, a jeszczem go nie spotkał!..
— Czegoś pan szukał? bo właściwie nie rozumiem o czem pan mówisz? Czy to ów żywy wał nazywasz doktorze pleniem?
— Nieinaczej! jest to rzadkie bardzo w Tatrach zjawisko, a przytem jedna z największych osobliwości przyrody,..
— Ale zkąd-że, doktorze, możesz przypuszczać, że się nie mylisz, skoroś jeszcze tego wału nie widział. Może on nie jest tem o czem myślisz, możem ci go niedokładnie opisał.
— Owszem, opisałeś pan go tak dokładnie, że najmniejszej nie mam wątpliwości. Zresztą pełzający wał, złożony z przezroczystych liszek, może być tylko pleniem i niczem innem.
Nie czekając na swego przewodnika, puściłem się szybkim krokiem naprzód i w kilka minut ujrzałem dziwne zjawisko. Przedemną rozciągał się pleń w całej okazałości.
— Jakże teraz przejdziemy? — odezwał się Anglik, widząc mię nieruchomo stojącego i obserwującego żywy mur.
— Ach! lordzie! Jesteś w tej chwili zbyt prozaicznym! Troszczysz się o to jak przejdziemy — zamiast zapomnieć o wszystkiem i podziwiać raczej dziwaczne wybryki przyrody, zamiast pomyśleć o dokładnem obejrzeniu zjawiska, które ci się samo nasuwa przed oczy! Czy wiesz, że wielu naturalistów odbyłoby chętnie stu-