Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Umyśliłem spełnić to, coś ty zamierzał, t. j. wrócić do świata, zbudować mikroskop i oddać się obserwowaniu przyrody. Teraz jestem podwójnie szczęśliwy. Jesteśmy znowu razem i możemy wspólnie dokonać wielkiego dzieła. Doktorze! masz we mnie od dzisiaj gorliwego ucznia i pomocnika.
— Co słyszę? Ty, lordzie, miałbyś ochotę pobawić się zoologią?
— Więcej! zamierzam nie bawić się, ale poważnie pracować. Otworzyłeś mi oczy na wielkie zadanie, jakiegom się nawet nie domyślał. Rzecz skończona, będziemy razem studyować, dopóki tylko sam zechcesz.
Spojrzałem na Anglika, czy nie żartuje, ale zapał, jaki tryskał z jego oblicza, uspokoił mię zupełnie. Pochwyciłem go więc w objęcia i uścisnąłem długo i szczerze.
— Aniołowie chyba z nieba natchnęli cię tak pięknym zamiarem. Razem studyować! razem jeszcze kilka dni tu pozostać, cóż to za rozkosz!
— Kilka dni tylko? czyżby d‑r Muchołapski zapomniał o swej misyi?
— Nie mogę cię jeszcze, milordzie, pojąć. Więc gotówbyś dłużej znosić niebezpieczeństwa, jakie są od tylu tygodni naszym udziałem?
— Jużem przywykł do nich, nie robią mi więc różnicy. Zostaniemy tutaj tydzień, miesiąc, a nawet i dłużej, jeśli zechcesz, dopóty, dopóki niepogody i zimno nie wypędzą nas z tego zaczarowanego świata. Potem sir Robert zawiezie nas do twej pracowni i pozostaniemy pod jego opieką póty, póki nie zbadamy wszystkich tajemnic świata komórki. Zajmowanie się astronomią nauczyło mię trochę praw optyki, ręczę ci, że będziesz miał we mnie dobrego szlifierza soczewek. Zbudujemy wymarzony mikroskop, ale nie sto, lecz dwieście razy powiększający i rzucimy światu garść wiadomości, jakich napróżno dotąd łaknie... Choćby mi