Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przestraszył się zapewne perspektywy kataru i umknął — odrzekłem, ubawiony niepewną miną lorda.
— Dlaczegóż ta pańska pluskwa broni się w tak nieprzyzwoity sposób? Czyż niema skuteczniejszych argumentów: szczęk silnych, albo skrzydeł do ucieczki?
— Niestety, broni się ona jak może. Szczęk odmówiła jej natura. Przecież motyle i muchy także ich nie posiadają. Biedna pluskwa ma tylko długi dziobek, zdatny do ssania płynnych pokarmów, a choć opatrzony jest ostremi sztyletami, służącemi do przekłuwania naskórka roślinnego, na nic się on nie przyda jako broń przeciw napastnikom. Pozostają jej tylko wcale pokaźne, ale niezbyt powrotne skrzydła, te jednak w gęstwinie są bardzo niewygodnym, a niekiedy wprost niemożliwym środkiem ucieczki. Zresztą ta, którąśmy widzieli, jest młoda i skrzydła jej jeszcze nie wyrosły. Z konieczności więc odgrywa rolę Tchórza (Mustela putorius).
— Przyznać trzeba, że doszła do perfekcyi. Zkąd­‑że ona wydziela swój zbawienny zapach, czy także z włosków na skrzydłach, jak motyle?
— Wcale nie. Natura nie lubi się powtarzać, bo ma tysiące sposobów do uniknięcia jednostajności. Po bokach ciała pluskwy dwa gruczoły zawierają znaczną ilość żółtawego płynu o nader przenikliwej, jak pan się przekonałeś, woni. W razie potrzeby ściska owe zbiorniki zapomocą odpowiednich muskułów i eteryczny płyn wydziela nazewnątrz.
— Jest to nader zajmujące urządzenie, — odrzekł Anglik, wysłuchawszy tych zoologicznych objaśnień, — ale nie myślmy już o tem. Uważam, że nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo, odpoczęliśmy także nieco po wzruszeniach i czas wielki poruszyć najżywotniejszą sprawę, kwestyę powrotu. Wieczór niedaleko, pan, jako zbawca, masz głos, decyduj więc, co czynić.