Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozprawia kiedy chce, a one, zawsze cierpliwe i poważne, niosą wujowi uczoną pomoc o każdej porze dnia i nocy.
Przez szyby biblioteki błyszczą pstre szeregi książek dużych i małych, cienkich i grubych, okazałych i niepozornych, nowych i starych. Zupełnie to jak ludzie z postaci i wewnętrznej wartości rozmaici.
Jeden tom wyświeżony, niby modny elegant, inny zaniedbany, w wyszarzanem odzieniu, zaledwie śmie sąsiadować ze strojnym jegomością.
W bibliotece wuja są bowiem i książki zniszczone, o podartych grzbietach, pozałamywanych kartach, na których pełno dopisków. Niepozorne, aż strach! ale mimo to, z tymi obdartusami jest mój wuj w najściślejszej zażyłości i w wytartem, znoszonem odzieniu są mu one milsze i droższe, aniżeli inne, sztywne i eleganckie tomy.
Z tamtemi jest na stopie etykietalnej, z temi, jak z dobrymi przyjaciółmi, obcuje bez ceremonii i szczerze.
I tak jak ludzie, niejedna z owych niepozornych, bibulastych książek wartością stokroć przewyższa okazałe dzieła, drukowane na welinie, a oprawne w safiany i złoto.
Ale miałem was zapoznać z towarzystwem wuja, a zabawiam się filozofowaniem!
Otóż zaczynam od górnej półki, na której spoczywa siedmiotomowe dzieło Meigena O muchach europejskich. Rozglądałem się pewnego razu w tem dziele, opisującem mnóstwo gatunków much leśnych, polnych i ogrodowych, ale, pomimo złudnych pozorów gruntowności, znalazłem je wielce niedokładnem.
Pojmiecie łatwo, szanowni czytelnicy, moje zgorszenie, gdym spostrzegł, że ten niby­‑wyczerpujący autor ani słówkiem nie wspomniał o muchach, zamieszkujących nosy i noski ludzkie, których (much ma się rozumieć, nie zaś nosów) jest przecież niemała ilość na