Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XVI.
W morzu zieloności. Strumień „Białej Wody”.


Całe dwa dni następne upłynęły mi niewesoło, bo na uciążliwem przedzieraniu się przez mroczne zarośla. Powikłany gąszcz zakrywał tak dalece niebo, że kierowałem się często jedynie zapomocą kompasu. Roślinność była miejscami tak zwarta i gęsta, że podróż moja stała się w dosłownem znaczeniu tego wyrazu, napowietrzną. Otaczał mię labirynt, który mógłbym bez przesady nazwać oceanem zieloności.

Choćbym ci chciał niewiem jak barwnie odmalować przeszkody, jakie zwalczałem, nie dałbym ci pojęcia o mojem oryginalnem położeniu. Trzeba było to widzieć własnemi oczyma i pokonywać samemu, aby