Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I stałaby się rzecz dziwna. Nie znając zgoła własnych dziejów, bo większa część owadów nie widzi nigdy swoich rodziców, ani nawet rodziców swoich współrówieśniczek, mogłaby ona krócej żyjącym gatunkom owadzim, których pokolenia przesuwają się jak w kalejdoskopie przed jej oczyma, opowiadać dzieje zamierzchłej przeszłości. Mimo jednak, że wystarczyłoby życia tym długowiecznym istotom, nie zdolne są one do obejmowania szerszych horyzontów.
Zasklepione najczęściéj w ciasnem kółku, spędzają cały niemal żywot w ciężkich zapasach o chleb powszedni. Nie wiedzą nic o bożym świecie i nie interesują się niczem, co ich bezpośrednio nie dotyczy. Znaczną część życia jedne pędzą we wnętrzu drzew, tocząc w ich pniach obszerne galerye, inne znajdują mieszkanie i pożywienie w miękkich grzybach, inne wreszcie, zamknięte od urodzenia w orzechu lub jabłku, pozostają w tych owocach, stanowiących dla nich spiżarnię i świat cały. Późno dopiero, bo na samym schyłku życia, przekonywają się one o istnieniu szerszego i pięknego świata poza obrębem rodzinnego orzecha lub grzyba. Są to po większej części ruszające się żołądki i nic więcej!
Jakże podobne są te owady do ludzi, żyjących w ustroniu, którzy niewiele lub wcale nic o bożym świecie nie wiedzą, nie interesują się postępem, wynalazkami, którzy w swoim zaścianku zamiast żyć — wegetują raczej, pchając z dnia na dzień taczkę jednostajnej egzystencyi, pozbawionej wznioślejszych bodźców i wzruszeń, jakie są warunkami wszelkiego postępu.
Podobne są one także do tych poziomych ludzi, którzy poza obrębem świata ziemskiego, świata pięciu zmysłów i skażonych naszych instynktów, nie domyślają się niczego więcej! Dla takich mizerna ziemia jest już zbyt wielkim światem, aby poza nią myśl ich i pragnienia kiedy mogły wybiedz.