Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

operacyę południowego słońca. Pod każdym głazem z pewnością znajdziemy podziemne salony i galerye, pełne ruchliwej rzeszy. Licząc spotykane po drodze większe i mniejsze mrowiska, łatwo dojdziemy do przekonania, że każda mila kwadratowa pól i lasów mieści liczne setki mrowisk, a każde — to przecież osobne miasteczko! Panują one w lasach po swojemu bezpodzielnie, rządzą, jak się im podoba, i nie ulegają niczyjej przemocy. Człowieka nawet nie znają i nie ciekawe poznać, cóż ich więc może obchodzić zabawna okoliczność, że o tej samej ziemi, którą posiadają, jakaś nieznana im zgoła kreatura powiada „to moja”. Co ich obchodzi, że stawia sobie siedziby na niej, gdy one mają jeszcze na swoje gniazda gruntu poddostatkiem?
Wyższości, ani przewagi człowieka nad mrówkami nie dowiedzie przecież ta jedna okoliczność, że może on bezkarnie rujnować im grody, oraz zabierać poczwarki, boć i mrówki w gorących krajach rujnują ludziom domy i przejmują trwogą. Zresztą przemoc podobna, jeśli jej doświadczy które mrowisko, równa się dla jego mieszkańców praktycznie przemocy ślepych sił przyrody, którą i ludzie ze wszystkiemi stworzeniami odczuwają, a przecież czują się wolnymi.
Dla mrówek swawolny szkódnik, rozgrzebujący zapomocą laski pracowicie zbudowaną siedzibę, jest tylko nieokreśloną, wyższą potęgą, której działanie uczuwają na swoich karkach. Poza klęską, jaka dotyka je nagle z ręki takiego człowieka, jego samego nie dostrzegają wcale, podobnie jak nie widzą wiatru, który złamaną gałęź strąca na mrowisko, niszcząc owoc mozolnej pracy i przyprawiając o kalectwo setki niewinnych robotnic. Dla mrówek człowiek jest conajwyżej tem, czem w wyobraźni naszych protoplastów były bogi lasów, chochliki, dyabły i t. p. wytwory wyobraźni, albo czem są dzisiaj meteorologiczne i wulkaniczne potęgi, — sprawiające trzęsienia ziemi, zalewy, burze i t. p.