Strona:Epidemia.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

was nic a nic kosztować nie będzie.
Opozycya. Protestuję i niepozwalam! byłby to zgubny precedens na przyszłość.
Większość. Wszystkie koszary we Francyi są nie zdrowe
Opozycya. I wszystkie prawie mają swoje epidemie
Większość. Wszędzie piją zakażoną wodę…
Najstarszy Radny. (drżącym głosem) Tyfus moi panowie stał się niejako koniecznością koszarową ― niemal instytucyą ― nie ruszajmy, nie burzmy naszych przekazanych nam wiekami instytucyi..
Doktor. Tak moi panowie ― czcigodny senior naszego zgromadzenia powiedział wielkie słowo.. nie tykajmy naszych instytucyj narodowych, niczego co jest siłą i chlubą naszej walecznej armii, co daje jej pogardę śmierci i nieustraszoność w walce. Nie dawajmy zagranicy gorszącego widowiska, że z naszego powodu niezwyciężony żołnierz francuski ― jak tchórz ― będzie uciekał w szalonym popłochu przed kilkoma bakcylami i mikrobami ― nasz żołnierz, członek tej niezrównanej armii, która na sztandarach swoich chlubnie zapisała nazwiska Austerlitz i Marengo.. (zapał) Precz zatem z bakcylami! Precz z hygieną!.. (brawa ― zapał rośnie) idźcie i powiedzcie to tym panom wyraźnie! (kończy szerokim gestem)
Opozycya. (bardzo wzruszony) Po płomiennych słowach mojego znakomitego przedmówcy ―