Strona:Encyklopedja Kościelna Tom IX.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czytał je zrazu od niechcenia tylko i dla przepędzenia czasu, ale powoli coraz większy do nich czuł pociąg i w końcu tak się w nich rozmiłował, że we dnie i w nocy z rąk ich nie wypuszczał i opisane w nich dzieje bezprzestannie rozpamiętywał. Najmocniej go uderzyło w świętych zamiłowanie ich w samotności i w krzyżu Zbawiciela: zdumiewał się, widząc między mieszkańcami pustyni ludzi wysokiego rodu, jako odziani w wór i włosienicę i surową pokutą wycieńczeni, żyli jakoby żywcem pochowani w ponurych jaskiniach, albo nędznych lepiankach, i wzruszony do głębi duszy siłą ich przykładu i wdziękiem ich cnoty, mówił sam do siebie: „Wszyscy ci ludzie tej samej byli natury, co i ja, czemuż więc i ja nie mógłbym uczynić tego, co i oni?“ Lecz jeszcze w nim te święte uczucia nie mogły dojrzeć w ostateczne i niezachwiane postanowienie, jeszcze nie był dokonany w duszy jego proces wewnętrznego oczyszczenia, i dawna żądza sławy, a także ukryta w sercu skłonność do pewnej pani, którą był poznał na dworze kastylijskim, z coraz nową odzywając się siłą, raz wraz rozbijały pobożne jego zamiary. Tak więc miotany z jednej strony żądzami świętemi, a z drugiej lubością pożądliwości świeckich, począł głębiej zastanawiać się nad sobą i niebawem spostrzegł, że wyobrażenia zmysłowe zawsze w nim zostawiają po sobie samą tylko czczość i niesmak wewnętrzny, gdy, przeciwnie, rozważanie rzeczy Bożych za każdym razem pokrzepia serce jego pokojem niewypowiedzianym. Spostrzeżenie to coraz mocniej pociągało go do krzyża i do naśladowania świętych, i doprowadziło go w końcu do ostatecznego wniosku i postanowienia. Każdej nocy zrywał się z łoża swego na modlitwę i, w samotności nocnej ukryty od oka ludzkiego, przed Bogiem samym opłakiwał grzeszne życie swoje i Chrystusowi i Matce Jego Najświętszej na służbę się ofiarował. Pewnej nocy, gdy tak klęcząc przed obrazem Matki Boskiej, przez Jej ręce Boskiemu Jej Synowi się oddawał, zamek, jak niesie podanie, tak silnie w fundamentach swoich się zatrząsł, że w izbie świętego szyby popękały i szeroka w ścianie rysa się otworzyła. Innej nocy ujrzał we śnie Najśw. Pannę w światłości niebieskiej, z Boskiem Dzieciątkiem na ręku (Orlandini, Hist. Soc. Jesu, Romae 1615 l. 1 n. 13). Widzenie to, niewypowiedzianą radością napełniając serce jego, zatarło w nim do szczętu wszelkie ponęty i wspomnienia rozkoszy zmysłowej i dokonało ostatecznie nawrócenia jego. Napróżno starszy brat jego, Marcin Garzia, usiłował go zatrzymać na świecie; ledwo siły odzyskał, wydalił się z domu, pod pozorem odwiedzenia księcia Nawarry, mieszkającego w pobliskiem miasteczku Nawarrete, tam przybywszy, odprawił konie i służbę i sam jeden udał się do sławnego opactwa benedyktyńskiego w Monserracie. Było to r. 1522, tego samego roku, którego Luter pisał jadowitą swą książkę pko życiu zakonnemu. W kościele klasztornym złożył spowiedź z całego życia przed Janem Xanones i, zawiesiwszy miecz swój przed słynącym łaskami obrazem Matki Boskiej, przez ślub czystości bezpowrotnie Panu się poświęcił. Tak potargawszy ostatnie więzy, które go jeszcze z światem łączyły, i na wyłączną własność Bogu się oddawszy, w wiosce, u stóp klasztoru położonej, kupił sobie habit pielgrzymi, z zamiarem udania się do Jerozolimy. Spowiednik utwierdził go w tém postanowieniu, zaczém i Ignacy nie zwlekając, zwłaszcza że obawiał się, by dłużej bawiąc w tak bliskiem z rodziną swoją sąsiedztwie, nie został