Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ciotka Laura czekała na nich. Wlała mleko w puste naczynia, a potem zebrała śmietankę z paru pełnych naczyń. Emilka pomyślała, że zbieranie śmietanki jest bardzo przyjemnem zajęciem i gorąco pragnęła przyłożyć rękę do tej pracy. Pragnęła również usiąść i opisać tę kochaną mleczarnię. Ale, niestety, nie było żółtego zeszytu. No, ale można pisać w swojej głowie. Przysiadła w kąciku na małym trójnogu i przystąpiła do pisania na pamięć, siedząc tak cicho, że Jimmy i Laura zapomnieli o niej i odeszli. Potem szukali jej wszędzie przez kwadrans. Naskutek tego opóźnione było śniadanie, a to rozgniewało srodze ciotkę Elżbietę. Ale Emilka znalazła właśnie w myśli odpowiednie określenie na to łagodne, zielonawe światło w mleczarni i taka była uszczęśliwiona z tego powodu, że nie zważała bynajmniej na ponure wejrzenie ciotki Elżbiety.
Po śniadaniu oznajmiła ciotka Elżbieta Emilce, iż od tej pory zadaniem jej będzie codziennie wyprowadzać krowy na pastwisko.
— Jimmy nie ma obecnie żadnego pastucha, a jemu to zabiera sporo czasu.
— I nie lękaj się — dodała ciotka Laura — krowy znają tak dobrze drogę, że idą same. Ty pójdziesz poprostu za niemi i zamkniesz furtkę.
— Nie boję się — rzekła Emilka.
Ale się bała. Zupełnie nie znała krów. Lecz postanowiła, że Murrayowie nie posądzą córki Starra o lęk. Tak, serce jej biło, jak młotem, ale szła mężnie naprzód i stwierdziła, że ciotka Laura powiedziała prawdę, że krowy nie są w gruncie rzeczy takiemi drapieżnemi zwierzętami. Szły z powagą naprzód,

85