Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— „Gdy światło poranku kołysze się nad wzgórzami jak chorągiew”, dobry obraz, dobry wiersz.

Och, żyć w taki poranek
jest rozkoszą dla duszy...

— Zanadto ściągnięte z Wordswortha. „Poranek”, „Te wszystkie ciche trwogi, nawiedzające nas nocą...”, skąd wiesz, dziecko, o cichej trwodze, nawiedzającej nas nocą?
— Coś wiem o tem — rzekła Emilka stanowczo, przypominając sobie swą pierwszą noc w Księżym Stawie.
— Ile masz lat, maleńka?
— Skończyłam 13 w maju.
— Hm! „Oda do infantki pani Jerzowej Irving“, musisz uważać na tytuły, Emilko, twoje są równie staromodne, jak świece w Srebrnym Nowiu. Ten wiersz wogóle nie wart jest szczegółowego czytania. „Wrzesień”, zdaje mi się, że nie brak w twym zbiorze ani jednego miesiąca? Hm... cóż za mieszanina strasznych wierszy bez smaku, bez sensu, oraz wcale dobrych, zdradzających zdolności. Nadużywasz wyrazu „purpura”, Emilko.
— Ach, to takie cudne słowo!
— A zatem, Emilko, 10 dobrych wierszy na 400 złych; 10 stosunkowo dobrych, reszta jest zawracaniem głowy, ot i wszystko!
— Tak mi się też zdawało — rzekła Emilka słabym głosikiem.
Oczy jej zachodziły łzami, usta jej drżały. Nie mogła się opanować. Duma jej zbyt dotkliwie cierpiała pod tem nowem upokorzeniem. Czuła się, jak świeca, którą zgaszono brutalnie.

403