Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/406

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się do niej całkiem nieoczekiwanie z prośbą o przeczytanie mu kilku jej wierszy.
— Nie mam zamiaru zachęcać cię do pisania, wierszy — rzekł. — Prawdopodobnie nie umiesz pisać prawdziwej poezji i nigdy się tego nie nauczysz. Ale chcę się przekonać... Jeżeli to, co piszesz, jest beznadziejne, powiem ci to bez ogródek. Poco masz tracić lata całe daremnie, przynajmniej jabym tem nie obarczył mego sumienia. A może uznam, że te niedoskonałe wiersze są dostateczną podstawą do nadziei na przyszłość.
Emilka spędziła tego dnia kilka godzin wielce uroczystych: wybierała, ważyła pro i contra, odrzucała. Dodała do cienkiej paczki wierszy jedną ze swoich nowel, którą zaliczał do najlepszych. Nazajutrz poszła do szkoły z miną tak tajemniczą i ważną, że Ilza obraziła się, zaczęła jej wymyślać i... wtem urwała. Ilza przyrzekła ojcu, że oduczy się wymyślania i używania przezwisk. Rozmowa jej zaczynała się teraz zbliżać do wzorów Srebrno-Nowiowych.
Emilka źle się czuła tego dnia. Była zdenerwowana i stremowana. Miała wielki szacunek dla sądów pana Carpentera. Ojciec Cassidy powiedział jej, żeby pisała nadal, Dean Priest orzekł, że zczasem będzie ona istotnie dobrą autorką, ale może jej tylko chcieli dodać otuchy, nie dotknąć jej zbyt boleśnie. Emilka wiedziała, że pan Carpenter tego nie uczyni. Dzień ten był zatem dniem ostatecznego wyroku w najważniejszej sprawie jej życia. Nic dziwnego, że ze drżeniem czekała na rozstrzygnięcie.
Po skończonych lekcjach rozkazał jej pan Carpenter, aby pozostała. Była tak blada, że wśród ko-

400