Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bez niczyjej rady. Masz żyłkę pisarską, to jest nieuleczalne. Co zamierzasz zrobić z temi wierszami?
— Mam zamiar być wielką poetką, albo wybitną powieściopisarką — odrzekła Emilka poważnie.
— To tylko kwestja wyboru — rzucił Dean sucho. — Lepiej może byłoby pisać powieści, to podobno lepiej popłaca.
— Co mi przeszkadza przy pisaniu powieści — zwierzyła się Emilka — to sprawa miłości. Pewna jestem, że nigdy nie będę umiała o tem pisać. Już próbowałam — dodała naiwnie — i nic nie mogłam wymyślić.
— Nie troszcz się o to — rzekł Dean — ja cię tego nauczę zczasem.
— Doprawdy? — ucieszyła się Emilka. — Taka będę panu wdzięczna, jeżeli pan zechce rzeczywiście nauczyć mnie tego. Zdaje mi się, że wszystko inne potrafię ułożyć wcale ładnie.
— A więc zawrzemy układ, pamiętaj. Nie szukaj innego nauczyciela. A cóż ty robisz w Księżym Stawie, gdy nie piszesz poezji? Czy nie czujesz się osamotniona w towarzystwie tych dwóch staruszek?
— Nie. Wystarcza mi moje własne towarzystwo — odrzekła Emilka z powagą.
— Możliwe. Gwiazdki są takie odrębne od reszty świata, cieszą się własnem światłem, ono im wystarcza. Czy lubisz istotnie ciotkę Nancy?
— Tak, naprawdę. Ona jest dla mnie bardzo dobra. Nie każe mi nosić kapeluszy od słońca i pozwala mi chodzić boso przed południem. Ale po południu muszę nosić obuwie zapinane na guziki, a ja niecierpię takiego obuwia.

330