Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

snuły nalal nić wspomnień. Emilka zaś leżała w czerwonym pokoju na łóżku i rzewnie płakała. To było okropne. Matka Ilzy uciekła i zostawiła na pastwę losu swoje dzieciątko. Dla Emilki było to czemś potwornem, okrutnem, dziwnem poprostu. Nie mogła w to uwierzyć, tu zachodziła jakaś pomyłka. Z pewnością!
— Może ją zaskoczył ten odjazd — próbowała ją usprawiedliwiać Emilka. — Może weszła na pokład, żeby ucałować brata ciotecznego, aż tu, nagle, dano sygnał odjazdu, podniesiono kotwicę i po chwili była na pełnem morzu. Nie mogła już wrócić i musiała opuścić swoje kochane maleństwo.
Ta historja prześladowała Emilkę całemi dniami. O niczem innem nie mogła myśleć. Dręczyło ją to niemal fizycznie. Była zrozpaczona. Bała się powrotu do Srebrnego Nowiu i spotkania z Ilzą. Będzie trzeba ukrywać starannie przed nią tę straszną prawdę. Ilza nie wiedziała o niczem. Spytała razu pewnego Ilzę, gdzie jest pochowana jej matka. Ilza odrzekła: „Nie wiem. Zapewne na cmentarzu, gdzie leżą wszyscy Mitchellowie.”
Emilka załamała ręce. Była równie wrażliwa na szpetotę i ból ludzki, jak na piękno i szczęście, a to przeżycie było ohydne i dręczące zarazem. A jednak nie przestawała o niem myśleć, dniem i nocą Życie w Księżym Stawie uległo zmianie. Ciotka Nancy i Karolina już nie plotkowały w jej obecności. Emilka czuła, że były zadowolone, gdy wychodziła z pokoju, bo wtedy miały swobodę, nie były skrępowane. Nie mogła pisywać pamiętnika w księdze od Jimmy’ego, nie mogła nawet pisywać do ojca. Coś stanęło pomiędzy nią a jej zwykłemi przyjemnościami. Czyste źródło

318