Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wrócisz natychmiast do domu! — rozkazał ze złością.
— Ależ, mój drogi — rzekła łagodnie ciotka Tomaszowa. — Ja staram się zrobić ci coś bardzo dobrego. Proszę ją, żeby wyszła za ciebie zamąż, gdy... —
— Ja sam potrafię się oświadczyć! — Perry był coraz bardziej podraźniony. — Ty tylko możesz zepsuć wszystko. Wracaj, mówię ci, wracaj do domu!
Ciotka Tomaszowa pokiwała głową.
— Dobrze, wiem, co mi pozostaje. Nie będzie Murrayówny, nie będzie pieniędzy!
Kiedy zniknęła za zakrętem ścieżki, zwrócił się Perry do Emilki. Z bladego stał się purpurowy.
— Nie zważaj na nią, ona jest zwarjowana — rzekł. — Rzecz jasna, że gdy dorosnę, poproszę cię o twą rękę, ale...
— To będzie niemożliwe... Ciotka Elżbieta...
— Ech, wtedy się zgodzi. Ja będę zczasem premjerem Kanady.
— Ale ja nie będę czekać... z pewnością nie doczekam się...
— Owszem, będziesz na mnie czekać, skoro dorośniesz. Ilza jest ładniejsza, to prawda, ale ja sam nie wiem, dlaczego wolę ciebie.
— Nie mów do mnie nigdy więcej w ten sposób! — rozkazała Emilka, odzyskując poczucie swej godności.
— Dobrze. Dopiero, gdy będziemy dorośli... Wstydzę się nie mniej, niż ty — rzekł Perry. — Ale musiałem coś powiedzieć, skoro ciotka tak mnie już wkopała. Za to nie można mnie ganić, to też nie bierz mi

285