Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łem nigdy zapomnieć, ani przebaczyć. Twoja matka wyszła za mnie zamąż, Emilko, a tamci ze Srebrnego Nowiu zerwali z nami. Czy uwierzysz, że mimo to, ona nigdy nie żałowała, że wyszła za mnie zamąż?
Emilka wyciągnęła rękę i poklepała ojca po wychudłym policzku.
Naturalnie że nie żałowała. Naturalnie wolała ciebie, niż wszelkich Murray’ów z księżyca i z ziemi.
Ojciec zaśmiał się lekko, w głosie jego był odcień triumfu.
— Tak, zdaje się, że ona tak odczuwała. A byliśmy tacy szczęśliwi, ach, Emileczko, nigdy nie było chyba szczęśliwszych ludzi od nas. Ty jesteś dzieckiem naszego szczęścia. Przypominam sobie tę noc, kiedy przyszłaś na świat w Charlottetown. Było to w maju, wiał wiatr zachodni, pędząc srebrne obłoki na księżyc. Tu i owdzie błyszczały gwiazdy. W naszym ogródku, małym jak wszystko to, cośmy posiadali, z wyjątkiem naszej miłości i naszego szczęścia, ciemno było i cicho. Chodziłem tam i napowrót wśród klombów bratków, zasadzonych ręką twojej matki i modliłem się. Blady świt zaróżowił się na wschodzie, gdy wtem przybiegł ktoś do mnie z oznajmieniem, że mam córeczkę. Poszedłem wgłąb domu, a matka twoja powitała mnie tym słodkim, cudnym uśmiechem, który tak kochałem i rzekła: „Drogi mój, mamy teraz dziecię nasze, to jedno tylko obchodzi nas na świecie”. Pomyśl, co za szczęście!
— Chciałabym, żeby ludzie mogli pamiętać wszystko od chwili ich przyjścia na świat — rzekła Emilka. — To byłoby takie ciekawe!

23