Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ciotka Elżbieta odwróciła się, mrucząc. Emilka wzięła to mruczenie za oznakę zgody.
— Ciotko Elżbieto, pamiętasz tę książkę, którą znalazłam u Dra Burnleya i przyniosłam do domu? Pytałam, czy mogę ją czytać. Tytuł brzmiał: „Historja Henryka Esmonda”. Ty przyjrzałaś się tej książce i oznajmiłaś, że nie masz nic przeciw temu. Więc ją przeczytałam. Ale, ciotko Elżbieto, to nie była historyczna książka, to była powieść. A ja wiedziałam o tem, przynosząc ją do domu.
— Wiesz, że zabroniłam ci czytać powieści, Emiljo Starr. Są to złe książki, które zgubiły już niejedną duszę.
— To było bardzo nudne — broniła się Emilka, jakgdyby niepoczciwość i nuda nie mogły iść w parze. — A przytem ja czułam się podczas czytania, bardzo nieszczęśliwa. Tam każdy kochał się nie we właściwej osobie. Postanowiłam więc, ciotko Elżbieto, że ja się nie zakocham nigdy. To wywołuje za wiele powikłań.
— Nie mów o rzeczach, których nie rozumiesz i o których dzieci nie powinny myśleć. To jest rezultat czytania powieści. Powiem Drowi Burnleyowi, żeby zamykał na klucz bibljotekę.
— O, nie czyń tego, ciotko Elżbieto! — zawołała Emilka z patosem. — Tam już niema powieści. Ale czytałam tam taką zajmującą książkę. O tem, co jest w nas, wewnątrz. Doszłam już do rozdziału o wątrobie i jej niedomaganiach. Obrazki są takie ciekawe! Pozwól mi jej dokończyć.
To było gorsze, niż powieści. Ciotka Elżbieta by-

279