Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wate, a nie śmiała oprzeć ich o butelkę. Niegodna była tej przyjemności, zbyt niegrzeczna była, zbyt niewdzięczna.
Przestać się kręcić — rzekła ciotka Elżbieta.
Emilka przestała się kręcić. Ale psychicznie nie uspokoiła się bynajmniej. Nie mogła usnąć. Przyczyną mogły być równie dobrze zimne nogi, jak dręczące ją sumienie. Drżała na myśl o dniu jutrzejszym. Ciotka Elżbieta zobaczy, co się stało. Żeby to już było jutro! Żeby to już mieć za sobą! Emilka zapomniała się i gwałtownie przewróciła się na drugi bok.
— Dlaczego jesteś taka niespokojna? — spytała ciotka Elżbieta, wysoce niezadowolona. — Czy się przeziębiłaś?
— Nie, ciotko Elżbieto.
— No, to śpij. Znieść nie mogę tego wiercenia się. Zupełnie tak, jakbym miała w łóżku węgorza. O, Boże!
Ciotka Elżbieta, poruszywszy się żywiej zkolei, dotknęła nogą lodowatej nóżki Emilki.
— Boże mój, dziecko, nogi masz jak sople lodu. Masz, przyłóż je do butelki.
Ciotka Elżbieta pchnęła butelkę w kierunku nóg Emilki, która jak kotka przytuliła skostniałe palce do gorącego naczynia. Jak przyjemnie, jak ciepło, jak dobrze!
Nagle pojęła Emilka, że nie zdoła czekać aż do jutra.
— Ciotko Elżbieto, mam coś na sumieniu, muszę ci to wyznać...
Ciotka Elżbieta była zmęczona i senna, nie miała

277