wiktorjańska, albo nie, podkreślam, bo są to wyrazy niezmiernie doniosłe i bezwzględnie stosować się do nich będę.
Nie zniszczyłam tego poematu, chociaż... nie, nie mogłam... za dobry jest, ażeby go podrzeć. Włożyłam go między inne moje papiery i przeczytam go jeszcze nieraz, dla własnej uciechy, ale nikomu go nie pokażę.
Och, jakżebym chciała, żeby pan Carpenter nie czuł się dotknięty!
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Dzisiaj słyszałam o Czarnowodzie zdanie przyjezdnych, które mnie bardzo obeszło. Państwo Sawyer, mieszkańcy Charlottetown, byli na poczcie jednocześnie ze mną. Pani Sawyer, która jest bardzo ładna, modnie ubrana i zarozumiała, rzekła do swego męża: „Jak tutejsi ludzie mogą wytrzymać w tej norze? Jabym oszalała. Tu się nigdy nic nie dzieje”.
Byłabym jej chętnie opowiedziała o Czarnowodzie. Ale, naturalnie, mieszkańcy Srebrnego Nowiu nie urządzają awantur publicznych. Poprzestałam więc tylko na bardzo zimnem skinięciu głową, gdy przemówiła do mnie i bez słowa odpowiedzi przeszłam mimo. Słyszałam za sobą głos pana Sawyera: „Kto to jest, ta mała?”. A jego żona odpowiedziała: „To jest ta mała Starrówna, ma sposób trzymania głowy, charakterystyczny dla Murrayów.”
Cóż za pomysł: tu się nigdy nic nie dzieje! Dlaczego? Dzieje się pełno rzeczy niezmiernie ważnych,