Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Miałaś możność tłumaczenia się zeszłej nocy — syknęła ciotka Ruth. — Odmówiłaś wyjaśnień.

— Bo byłam urażona i wiedziałam, że mi nie uwierzysz.

— Byłabym ci uwierzyła, gdybyś była powiedziała prawdę. Tylko na zawołanie nie przyszły ci do głowy różne wybiegi, któremi chcesz teraz poczęstować ciotki i kuzyna Jimmy’ego. Miałaś czas je przygotować.

— Czy kiedykolwiek zdybałaś Emilkę na kłamstwie? — spytał kuzyn Jimmy.

Pani Dutton otworzyła usta i miała już rzec: „tak”, ale zamknęła je znowu. A nuż Jimmy zażąda konkretnego przykładu? Pewna była, że Emilka przeważnie „zmyślała”, ale nie miała na to dowodów.

— Czy przyłapałaś ją na kłamstwie? — nalegał Jimmy.

— Nie poto przybyłam, aby słuchać twoich morałów. Ciotka Ruth wykręciła się plecami do Jimmye’go. — Elżbieto, zawsze ci mówiłam, że ta dziewczyna jest przebiegła i podstępna, czy nie?

— Tak — przyznała biedna Elżbieta, wdzięczna, że przynajmniej na to jedno pytanie może odpowiedzieć twierdząco bez przykrości. — Mówiłaś to stale.

— Czyż nie miałam słuszności?

— Obawiam się, że tak.

Był to gorzki moment dla Elżbiety Murray.

— A zatem decyduj ty, co mamy zrobić — rzekła Ruth z triumfem.

— Jeszcze nie — przerwał Jimmy stanowczo. — Nie pozwoliłaś Emilce wytłumaczyć nam, co się sta-