Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie ruszę się ani krokiem z tego pokoju, zanim się nie dowiem, co pani ma zamiar zrobić z Emilką — odrzekł Perry z uporem w głosie.

Ja — rzekła ciotka Ruth tonem wspaniałej wyniosłości — nie uczynię nic z Emilką.

— Mrs. Dutton, niech pani będzie dobrą kobietą — prosił Perry — to tylko moja wina, wyłącznie! Emilka nic złego nie zrobiła. Widzi pani, to było tak:

Ale Perry spóźnił się tym razem.

— Prosiłam moją siostrzenicę o wyjaśnienia, a ona mi ich odmówiła. Nie zgadzam się na słuchanie twoich.

— Ale... — obstawał Perry.

— Idź już, Perry — rzekła Emilka, która czuła nowe niebezpieczeństwo w powietrzu. Mówiła spokojnie, ale najbardziej Murrayowski ze wszystkich Murrayów nie byłby mógł spoglądać bardziej majestatycznie i rozkazująco. Perry nie śmiał stawić jej oporu. Wyskoczył przez okno i zniknął w ciemnościach. Ciotka Ruth podeszła ku oknu żywym krokiem i zamknęła je. Poczem, nie patrząc w stronę Emilki, poszła na górę, powiewając połami czerwonego szlafroka.

Emilka nie zmrużyła oka tej nocy, zresztą nie zasłużyła na spoczynek, przyznaję szczerze. Gdy gniew ją opuścił, ogarnął ją piekący wstyd. Zdała sobie sprawę, że postąpiła bardzo głupio, odmawiając wyjaśnień ciotce Ruth. Ciotka Ruth miała prawo zadawać jej pytania, skoro stanęła wobec tak niezwykłej sytuacji w swym własnym domu. Mogły pytania te być nieprzyjemne, niemniej ciotka Ruth miała prawo je stawiać, a nawet trudno było wymagać, żeby je zadawała w sposób przyjemny. Nie byłaby oczy-