Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Emilka dotarła do jadalni, znalazła teczkę i miała wracać do swego pokoju, gdy wtem uwagę jej ściągnął list, leżący na stoliku pod oknem. Widocznie przyszedł po południu. Była to wąska, cienka koperta, zaadresowana do niej. W rogu widniała firma jednego z czasopism amerykańskich. Emilka postawiła świecę na stole, otworzyła kopertę i znalazła w niej podziękowanie za przyjęty przez redakcję utwór Emilji B. Starr, oraz czek na trzy dolary. Takie listy, a zwłaszcza czeki były jeszcze wciąż faktem wyjątkowym w życiu dziewczęcia, nic więc dziwnego, że wywierały na niej silne wrażenie. Zapomniała o ciotce Ruth, zapomniała, że zbliża się godzina jedenasta. Stała, jak wryta, czytając niezliczoną ilość razy ów list, och, jakiż przemiły list: „Pani prześliczny wierszyk”... „Chcielibyśmy poznać więcej utworów pani pióra”... doprawdy, chcieliby poznać ich więcej?

Emilka drgnęła. Czy ktoś puka do drzwi? Nie, do okna. Kto? Co? W tejże chwili zdała sobie sprawę, że Perry stoi na werandzie i patrzy na nią przez okno.

W mgnieniu oka była przy nim. Ożywiona swem powodzeniem literackiem, rozradowana, otworzyła okno bez namysłu. Wiedziała, skąd Perry przychodzi i umierała z ciekawości. Tego wieczora był zaproszony na obiad do pana Hardy, do jego wykwintnego domu. Było to uważane za wielkie wyróżnienie, które spotykało bardzo nielicznych uczniów. Perry zawdzięczał zaproszenie swemu świetnemu przemówieniu w dyskusji międzyszkolnej. Dr. Hardy słyszał jego referat i doszedł do wniosku, że ten chłopiec ma przyszłość.

Perry był niezmiernie dumny z tego zaproszenia i radził się co do szczegółów Emilki i Tadzia. Ilzy nie