Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez kilka godzin, sama nie wiem dokąd — rzekła. — Śniło mi się, że znalazłam małego Allana.. ale nie pamiętam gdzie. Straszne to było wiedzieć, że go znalazłam przed sekundą i zapomnieć, gdzie.

— Ja spałam jak suseł — rzekła Ilza, ziewając. — Nic mi się nawet nie śniło. Emilko, chcę jaknajrychlej wydostać się z tego domu, coś mi się tu na piersiach kładzie okropnym ciężarem, lękam się i pragnę uciec... Gdybym mogła coś pomóc, to inna sprawa. Ale jestem bezsilna, a ja sama tracę całą równowagę, słuchając opowiadania tej starej kobiety... cóż za nieczuła, zimna istota! Ona nie troszczy się bynajmniej o małego Allana.

— Sądzę, że ona już oddawna przestała troszczyć się o cokolwiekbądź — rzekła Emilka, zamyślona. — Dlatego ludzie mówią, że ona nie jest normalna. Ludzie, którzy o nic nie dbają, są uważani za nienormalnych, dowodem — kuzyn Jimmy. Ale to jest wspaniała historja. Przedewszystkiem zużytkuję ją jako ćwiczenie, a potem postaram się, żeby ją wydrukowano. Jest to pierwszorzędny szkic dla czasopisma, tylko trzeba uchwycić ton i żywość, jaką tchnęły jej słowa. Zanotuję chyba niektóre jej wyrażenia w mojej księdze, zanim pójdziemy dalej.

— Och, do licha z tą twoją księgą! — zniecierpliwiła się Ilza. Zejdźmy na dół, zjedzmy śniadanie, o ile nam dadzą i chodźmy.

Ale Emilka, znowu zbudzona do swych rozkoszy literackich, zapomniała o wszystkiem innem na całym świecie.

— Gdzie jest moja księga? — spytała — nie znaj-

231