Strona:Emilka dojrzewa.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ilza prawie zupełnie przestała teraz wymyślać i używać przezwisk, jak to czyniła dawniej, kłócąc się ze mną lub z Perrym, teraz mówi spokojniej, ale nieraz powie nam coś okrutnego, strasznie ciętego. To bardziej boli, niż owe przezwiska, ale ja nie zważam na to prawie wcale, a w żadnym razie niedługo, bo wiem, że Ilza mnie kocha niemniej, niż ja ją. Perry zaś mówi, że takie wyrazy są żądłem, które tkwi długo w ranie. Nie rozmawiali już ze sobą aż do samego domu, ale nazajutrz znów zaczęła mu Ilza dokuczać, zarzucając mu niegramatyczny sposób mówienia, oraz niewstawanie z miejsca, kiedy dama wchodzi do pokoju.

— Oczywiście nie można oczekiwać po tobie takiej znajomości manjer — rzekła swym najostrzejszym głosem. — Ale pewna jestem, że pan Carpenter zadał sobie dużo trudu, aby cię nauczyć gramatyki.

Perry nic jej nie odpowiedział, tylko zwrócił się do mnie.

— Czy zechcesz mi wytykać moje błędy? — spytał. — Od ciebie przyjmę uwagi, przecież ty będziesz miała ze mną do czynienia, gdy dorośniemy, nie Ilza.

Powiedział to rozmyślnie, aby podrażnić Ilzę, ale rozgniewał raczej mnie, bo było to aluzją do zakazanego tematu. Przestałyśmy więc obie rozmawiać z nim na przeciąg dwu dni.

Perry nie jest jedyną osobą w Srebrnym Nowiu, która doznaje czyjejś niełaski. Ja też powiedziałam wczoraj wieczorem coś głupiego. Rumienię się na samo wspomnienie... Ciotka Elżbieta zaprosiła parę osób na kolację. Ilza i ja czekałyśmy, aż starsi zjedzą, gdyż nie mogłyśmy się pomieścić jednocześnie przy

14