ka Ruth z miną sędziego, ferującego wyrok ostateczny.
— Tak, bardziej, niż na przebaczeniu twego Boga — odrzuciła Emilka, nie mogąc już dłużej panować nad sobą wobec tak niedorzecznych pytań.
— Czyż nie masz szacunku dla twych przodków? — zapytała ciotka Ruth z goryczą. — Oni z pewnością przewracają się w grobach, słysząc swą wnuczkę i prawnuczkę, głoszącą takie bluźnierstwa!
Emilka rzuciła ciotce Murrayowskie spojrzenie.
— Toby było dla nich pierwszorzędne ćwiczenie. Odegram moją rolę w tej komedyjce, ciotko Ruth.
Emilka mówiła spokojnie, patrząc zgóry na ciotkę rezolutnemi oczami. Ciotka Ruth doznała nieprzyjemnego uczucia bezradności. W drzwiach Emilki nie było klucza, a przytem trudno ją było zatrzymać przemocą fizyczną.
— Jeżeli pójdziesz, możesz nie wracać dziś do domu — rzekła, blada z oburzenia. — Ten dom zamyka się na klucz o godzinie dziewiątej.
— Jeżeli nie wrócę dzisiaj, nie wrócę już nigdy do tego domu — odrzekła Emilka, zbyt wzburzona, ażeby obliczać dalsze konsekwencje swych słów i czynów. — Jeżeli zastanę dom zamknięty na klucz, pójdę do Srebrnego Nowiu. Oni tam wiedzą wszyscy o komedyjce. Nawet ciotka Elżbieta chętnie mi pozwoliła na wzięcie w niej czynnego udziału.
Sięgnęła po palto i wcisnęła na głowę mały kapelusik z piórkiem, który podarowała jej na gwiazdkę żona wuja Olivera. Gustu ciotki Addie nie pochwalały panie z Srebrnego Nowiu, ale kapelusz był milutki i Emilce było w nim bardzo ładnie. Ciotka Ruth spo-