Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeżeli tak się stało, biedny pan porucznik spoczywa w tej chwili na dnie czeluści morskich. Wracajmy, panie kapitanie.
Byłoby nierozsądnie borykać się w dalszym ciągu z orkanem, który właśnie zawrócił ku zachodowi. Okręt był mocny, to prawda, ale spojenia mogły z każdą chwilą coraz bardziej się rozluźniać pod wzmagającemi się ciosami wodnych przestworów.
„Nowa Georgja“, wiedziona przez Asthora, który znów ujął rękojeść steru, wykonała zwrot wtył i ruszyła torem poprzednim, dając się unosić huraganowi, który ani nie myślał się uciszyć.
Jednakże kapitan Hill i reszta załogi nie mogli oderwać oczu od tego szlaku morskiego, którego fale pochłonęły nieszczęśliwego porucznika, i choć już byli znacznie oddaleni, wychylali się często poza burty, spoglądając wdal, jakgdyby mieli nadzieję, że wpobliżu okrętu obaczą płynące zwłoki śmiałego, lecz nieszczęśliwego żeglarza.
Jeden tylko człowiek zdawał się cieszyć z tego, iż się oddala od tych okolic; był nim rozbitek Bill, który odzyskał już pewność siebie, wiedząc dobrze, że ocean nie zwróci swej zdobyczy i że umie aż nadto dobrze strzec swych tajemnic. Zrazu, widząc, iż okręt płynie zpowrotem, czuł niejaką trwogę, nie był bowiem pewny, czy porucznik zmarł naprawdę; teraz, nie mając już powodu do obaw, odetchnąć mógł spokojnie.