Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakkolwiek zatwardziałe w zbrodni mogło być sumienie Billa, niewątpliwie nie musiało ono w tej chwili zaznawać spokoju, gdyż ilekroć zdarzyło mu się zetknąć ze spojrzeniem któregoś z marynarzy, bladł okrutnie, a nie schodzący mu niemal z twarzy dziwny uśmiech jeszcze bardziej wykrzywiał mu wargi.
Upłynęło dziesięć minut, w ciągu których „Nowa Georgja“ niesiona huraganem przebiegła całą milę, gdy kapitan Hill, widząc, że fokżagiel wciąż jest napół rozwinięty, i nie dostrzegając porucznika pomiędzy załogą, zaczął wołać:
— Panie Collin! Hej, gdzie pan się znajduje? czy nie potrzeba pomocy?
Jedynie ryk fal i coraz to gwałtowniejsze a przeraźliwsze poświsty wiatru były odpowiedzią na to pytanie.
Kapitan, mniemając, że nie dosłyszano jego głosu, zszedł z mostku kapitańskiego i przystąpił aż do podnóża fokmasztu, wypatrując porucznika pomiędzy żaglami i takielunkiem. Atoli ciemność była tak głęboka, że nie można w niej było wyróżnić niczego.
— Panie Collin! — powtórzył kapitan grzmiącym głosem.
I tym razem pytanie pozostało bez odpowiedzi.
— Założyłbym się o pensa przeciw funtowi, że pan Collin znajduje się na maszcie — ozwał się jeden z marynarzy, który wstąpił na kasztel przedni, by lepiej widzieć.