Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niegościnnych wybrzeży; nie uszła wszakże oczom wyspiarzy, którzy w wielkiej liczbie ukazali się na płaskoci, groźnie potrząsając włóczniami i łukami. Wypuścili zaraz kilka strzał, lecz nie dotarły one nawet do połowy drogi, dzielącej ich od celu, a kapitan Hill, który nie chciał tracić czasu na wszczynanie walki, nie uważał za stosowne nawet im odpowiedzieć.
Koło południa, w odległości mniej więcej trzydziestu mil od wyspy Barwel, „Nowa Georgja“ natknęła się na podwójną łódź, silnie związaną i zaopatrzoną pomostem, której osadę stanowiło kilkunastu dzikusów o wzroście drobnym, ciemnej cerze, głowach wydłużonych i spłaszczonych nosach. Byli niemal zupełnie nadzy, lecz uzbrojeni we włócznie, których groty zdawały się być utworzone z ułamków kości, prawdopodobnie ludzkich.
Na widok okrętu, kołującego zdaleka, wielka łódź, pędzona dziesięciorgiem wioseł, puściła się za nim w pościg; dzikusy widocznie spodziewali się, że uda się im przybić do okrętu i zdobyć cośkolwiek przemocą. Ale kapitan Hill skierował okręt na północ i rozkazał wypalić z armatki ukrytej pod forkasztelem. Huk wystrzału oraz bezowocność pościgu za żaglowcem, który mknął z szybkością ośmiu węzłów na godzinę, skłoniły zuchwałych dzikusów do zaniechania gonitwy.
— Powiedz mi, tatusiu, ilu mieszkańców liczą te wyspy? — spytała kapitana Anna.
— Gdy je zwiedzał Bougainville, t. j. w r. 1768, ocenił ich liczbę na 200 000, Cook tę rachubę po-