ustraszonego kapitana. Zwróciwszy się pod wiatr, ruszyła zpowrotem w drogę przebytą niedawno, dzielnie wznosząc głowę wśród rozszalałych żywiołów.
Kapitan i porucznik, stanąwszy na przodzie okrętu tuż obok bukszprytu, uważnie przyglądali się morskim wełnom, poszukując rozbitka, który dwukrotnie wzywał był pomocy. Jednocześnie marynarze trzymali wpogotowiu pasy bezpieczeństwa i liny ratunkowe i wyciągali łódź wielorybniczą, by każdej chwili w razie potrzeby spuścić ją na morze.
— Nic pan nie widzi, panie Collin? — spytał kapitan po chwili.
— Nic nie widzę, kapitanie, choć jesteśmy już na wodach, gdzie znajdował się rozbitek.
— Czyżby utonął?
Porucznik miał już wyrazić swój sąd, gdy jeden młody jeszcze marynarz o twarzy bystrej i roztropnej odezwał się do kapitana:
— Miss Anna stoi na pomoście.
— Córka moja tutaj? — zawołał kapitan, odwracając się pośpiesznie. — Gdzie?
— Tutaj, ojczulku — odpowiedział głos dźwięczny i spokojny.
Ku przodowi okrętu zbliżyła się młoda panienka, chwytając się ścian i takielunku, żeby jej nie przewróciły morskie przelewy, które z tysiącznym porykiem wdzierały się aż na pokład górny. Mogła mieć lat szesnaście lub siedemnaście; była dziewczęciem uroczem, smukłem i zgrabnem, o buj-
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/19
Wygląd
Ta strona została przepisana.