Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bez okien oblana była jaskrawą łuną, jakby się paliły jej brudne mury. Rozległy się okrzyki weselsze, wszyscy smarzyć- sobie poczęli plecy stojąc dokoła w pewnej odległości od pieca i kurzyło się z nich jak z garnków. Gdy któregoś poczęło zbytnio palić w plecy, obracał się i nadstawiał brzuch. Mouquette w prostocie ducha spuściła spodnie i suszyła sobie koszulę. Chłopcy poczęli tłuste żarty i rozległ się chóralny śmiech, gdy zniecierpliwiona odwróciła się i pokazała im tyłek, co było u niej gestem nagłębszej pogardy.
— Idę! — rzekł Chaval zamknąwszy w szafie narzędzie. Nikt się nie ruszył z miejsca prócz Mouquette, która się wyśliznęła szybko pod pozorem, że idzie w tę samą stronę, to jest do Montsou. Żartowano sobie z niej dalej, gdyż wiedziano, że Chaval nie chce już nic z nią mieć do czynienia.
Tymczasem Katarzyna powzięła pewną myśl i od chwili już szeptała coś do ucha ojcu. Stary zdumiał się naprzód, potem jednak kiwnął głową na znak zgody, zawołał Stefana i rzekł półgłosem oddając mu zawiniątko, które wyjął ze szafy.
— Słuchajno pan, jeśli nie masz grosza w kieszeni, to możesz łatwo nim nadejdzie wypłata umrzeć z głodu, Czy chcesz abym ci gdzieś wyrobił kredyt?
Przez chwilę chłopak stał niemy, zmieszany. Właśnie chciał zażądać swoich trzydziestu sous i iść precz. Ale w obecności Katarzyny uczynić tego nie śmiał. Wstydził się czując jej wzrok na sobie. Może pomyśli, że boję się pracy, myślał.
— Rozumie się, na pewne obiecywać nie mogę niczego — mówił stary dalej — musimy być przygotowani na odmowę.
Stefan nie zaprzeczył. Był pewny odmowy. Zresztą to przecież do niczego nie obowiązuje, przełknie coś i pójdzie sobie. Ale opanowało go niezadowolenie, gdy dostrzegł wesoły uśmiech Katarzyny, uradowanej, iż mu pomogła. I na cóż to wszystko?