Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na wszystkich piętrach tej party i, ustało dudnienie wózków po szynach.
Naraz rozległ się cienki głosik dziewczęcy.
— Pewnie odpoczywa sobie który na Mouquette.
Rozległy się głośne śmiechy, przesuwaczki całego pokładu śmiały się trzymając za brzuchy.
— Kto to powiedział? — spytał Stefan Katarzyny.
Katarzyna wymieniła imię Lidyi, małej dziewczynki, bardzo jednak biegłej w sprawach tego rodzaju, która swemi cieniutkiemi rączkami popychała wózki jak dorosła kobieta. Nikt nie wątpił zresztą, że Mouquette może przygarnąć choćby obu chłopców naraz.
Ale nagle chłopcy poczęli wołać, by ekspedyowano wózki. Widocznie pojawił się gdzieś w pobliżu dozorca. Zaraz też we wszystkich dziewięciu sztolniach poczęło się na nowo przesuwanie wózków, brzmiał w miarowych odstępach głos chłopców i dyszały oddechy przesuwaczek, które dochodząc do pochylni sapały i parskały jak pomęczone konie.
W kopalni drzemały zwierzęce instynkty i budziła się nagle samcza żądza w Stefanie, gdy spotkał którąś z tych dziewcząt biegących na czworakach z pośladkami w górę wzniesionemi obciśnionymi w męskie spodnie pękające niemal pod naporem biodr i lędźwi kobiecych.
Ilekroć Stefan wracał do miejsca, gdzie pracowali hajerzy uderzała go jak obuch fala zgęstniałego, rozpalonego powietrza, słyszał ich ostre chrapliwe oddechy i głuche uderzenia kilofów. Wszyscy czterej rozebrali się teraz do naga, zagrzebani byli niemal we węglu i czarni aż po czapkę górniczą. Raz musiano odsuwać deski, zwalać na dół węgiel, który się na nich nazbierał pod ojcem Maheu, a jego samego na poły uduszonego wydobywać z ciasnej nory. Levaque i Zacharyasz klęli pokład, który był tak twardy, że czynił niemożebnem dotrzymanie zobowiązania, jakie wzięli na siebie wobec Kompanii. Chaval obrócił się też na chwilę i leżąc na grzbiecie w klątwach dał upust swej złości, w jaką go wprawiła obecność Stefana.