Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głością i nigdy nie hołdował nowym idejom. Jakaś, jemu samemu nie znana nienawiść rosła w nim, wzbierała i wybuchła nagle. Tak, było to morderstwo popełnione przez idyotę.
Gregoirowie klęczeli i szlochali nad zwłokami córki, targani strasznym bólem. Zabito ich dziecko, owo długo oczekiwane dziecko, które otaczali miłością i wygodami, koło łóżka którego chodzili na palcach, dziecko, które nigdy nie wydawało im się dość odżywione, tłuste, zdrowe. Była to ruina całej ich egzystencyi, całego życia!
Levaque przerażona wykrzyknęła:
— Ach stare bydlę! Ładną rzecz zrobiłeś! Boże miłosierny, ktoby się był spodziewał!... Maheude przyjdzie aż wieczór!... Czy może pójść po nią?
Zrospaczeni Gregoirowie nie odpowiadali.
— Prawda, lepiej będzie, gdy po nią skoczę? — rzekła Levaque — Idę!
— Ale wpadły jej w oczy trzewiki. Cała kolonia była poruszona, ciśnięto się już u drzwi. Pewnie ktoś skradnie trzewiki. A przytem, niema ich komu nosić u Maheuów. Ostrożnie zabrała i wyszła. Może będą dobre dla Bouteloupa, myślała wychodząc.
W Requillart państwo Hennebeau i Negrel czekali długo na Gregoirów. Negrel opowiadał o pracach ratunkowych. Spodziewano się tego jeszcze wieczora dostać się do zasypanych, ale pewnie znajdzie się jeno trupy, bo od paru dni nie słychać pukania. Poza inżynierem siedząca Maheude słuchała, blada śmiertelnie. Wtem nadbiegła Levaque i powiedziała jej co zrobił stary. Maheude machnęła niecierpliwie ręką, ale wstała i poszła.
Pani Hennebeau była bliską omdlenia gdy się dowiedziała. Ach, cóż za ohyda! Ta biedna Cecylka, dziś jeszcze tak świeża i pełna życia! Pan Hennebeau musiał ją zaprowadzić na chwilę do mieszkania Mouqua i drżącemi rękami rozpinał gorset. Buchnął zeń zapach piżma. Zalana łzami objęła za szyję Negrela, zmartwionego wypadkiem, udaremniającym jego małżeństwo. Mąż słyszał jak lamen-