Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wózków i trzy wagony kolejowe, nie licząc zapasów drzewa, na które ścięto cały las, a które teraz połknęła ziemia niby wiązkę słomy. Na dnie krateru widać było jeno chaos belek, cegieł, żelaziwa, gruzu i jakieś czarne nieokreślone strzępy. A dziura powiększała się ciągle, tworzyły się szczeliny i ciągnęły daleko w pola. Jedna dotarła się do gospody Rasseneura, a fasada domu pękła. Czyż cała kolonia się zapadnie? Jakże daleko trzeba uciekać, by czuć się bezpiecznym w tym dniu okropnym?
Nagle wyrzucił Negrel okrzyk rospaczy, a pan Hennebeau cofnął się i zapłakał. Nieszczęście jeszcze nie było zupełne. Pękła jedna z tam, a woda kanału w kaskadach spłynęła do otwartych szczelin. Kopalnia wypiła rzekę... chodniki teraz na całe lata były zalane wodą. Wnet napełnił się krater i tam, gdzie rano jeszcze stała Voreux leżała kałuża brudnej wody, podobna do owych jezior, na dnie których śpią podobno zalane miasta. Nastała cisza, którą mącił jeno szum lejącej się w głąb ziemi wody kanału.
Souvarine siedzący na wale, który lekkich tylko doznał wstrząśnień, wstał teraz. Spojrzał po ludziach i dostrzegł srodze dotkniętych Zacharyasza i Maheude. Odwrócił się od płaczących, rzucił ostatni wypalony papieros, odszedł zwolna nie oglądając się i znikł w ciemnościach. Szedł gdzieś daleko, niewiadomo gdzie, spokojnie jak zwykle niósł w zanadrzu zniszczenie, a wszędy gdzie jest dynamit, którym można wysadzać miasta, burżuazya pozna jego obecność, gdy bruk ulicy zadrży pod jej stopami.

IV.

Tejsamej jeszcze nocy pan Hennebeau wyjechał do Paryża, chcąc powiadomić radę nadzorczą co się stało i uprzedzić doniesienia dzienników. Gdy na drugi dzień powrócił, był spokojny i chłodny jak zawsze. Zepchnął widocznie z siebie odpowiedzialność i nie popadł w niełaskę, przeciwnie, w dwadzieścia cztery godzin potem podpisany został dekret mianujący go kawalerem legii.