Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/406

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trza jego dochodziły same radosne wieści. Delegaci, jak mówiono, wzruszeni katastrofą pospieszyli na miejsce wypadku, otwierając po ojcowsku ramiona robotnikom, którzy uwieść się dali podszeptom złych, przewrotnych ludzi. Wszystko miało być naprawione.
Teraz gdy stało się to, do czego parli, gdy padły trupy... więcej może trupów jak pragnęli... spieszyli wystąpić w roli wybawców i hojnie, rozrzutnie szafowali dowodami swej łaski. Przedewszystkiem odprawiono Belgów, rozdymając do ogromnych rozmiarów to ustępstwo wobec robotników. Potem usunięto z kopalń wojsko, które zresztą nie było wcale potrzebne, wobec tego, że górnicy byli pokonani, a wreszcie delegaci przyczynili się do zatarcia sprawy zniknionego z Voreux szyldwacha. Mimo skrupulatnych poszukiwań nie odkryto nigdzie zwłok i karabinu i mimo, iż podejrzywano morderstwo, wpisano żołnierza na listę dezerterów. Wogóle delegaci starali się wystawić wszystko w łagodniejszem świetle i drżąc przed następstwami, starannie wystrzegali się wyznać, iż boją się tej wielkiej masy wydziedziczonych, którzy jednym zamachem mogli zmieść z powierzchni ziemi zwyrodniałe klasy posiadające. Te usiłowania kompromisowe nie przeszkadzały im też zająć się sprawami czysto finansowej natury. Widywano często pana Deneulin w pałacu rady. Całą siłą pary prowadzono układy o kupno Vandame i spodziewać się należało, że zostaną uwieńczone pomyślnym skutkiem.
Najwięcej atoli wrażenia zrobiły wielkie, żółte plakaty w wielkiej ilości rozlepione po wszystkich murach i parkanach. Widniała tam wypisana ogromnemi literami następująca:

ODEZWA!
Robotnicy Montsou!

Nie chcemy, by fatalne nieporozumienie, którego straszliwe skutki przed paru dniami napełniły nas wszyst-