Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Inni oświadczyli, że brali udział w wojnie krymskiej, więc im ołów nie nowina i wszyscy pchali się na bagnety. Gdyby w tej chwili padła salwa, ziemię zasłałyby dziesiątki trupów.
Mouquette zawrzała gniewem na myśl, że żołnierze mogliby strzelać do kobiet. Wyczerpała już cały zapas obelg i chwilę nie wiedziała co robić. Nagle przyszedł jej pomysł. Obróciła się, podniosła obu rękami spódnice i pokazała im swój wielki, tłusty tyłek. To była jej zdaniem największa obelga, jaką mogła w danej chwili uczynić oddziałowi wojska z bronią w ręku i kapitanem na czele.
— Macie! Macie! I to jeszcze za ładne dla was plugawcy!
Przygięta do ziemi obracała się, by każdy dostał swą porcyę.
— To dla oficera! — mówiła — To dla sierżanta! A to dla żołnierzy!
Buchnął śmiech pogardliwy. Lidya i Bebert trzymali się za brzuchy, a sam Stefan mimo grozy sytuacyi nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Wszyscy dowcipnisie drwili teraz z wojska, jedna tylko Katarzyna stojąca opodal na belku milczała zacisnąwszy zęby.
Poczęła się zawierucha. Kapitan postanowił wziąć do niewoli kilku awanturników, by poprawić nastrój żołnierzy. Mouquette uszła rzuciwszy się pomiędzy nogi robotników, ale wzięto dwu górników i Levaqua i umieszczono ich w poczekalni dozorców pod strażą. Z okna Dansaert i Negrel wołali na kapitana, by się zamknął wraz z nimi w obrębie kopalni, ale kapitan wahał się to uczynić, ze względu, iż nie dobrze zamykające się drzwi łatwo mogły być otwarte, kopalnia wzięta szturmem, a wówczas naraziłby się na hańbę rozbrojenia. Żołnierze już poczęli szemrać. Nie podobna przecież uciekać przed tą zgrają w drewnianych trzewikach! Bagnety skierowały się znowu ku piersiom napastników.
Tłum po wzięciu do niewoli trzech krzykaczy osłupiał, zdumiony aktem przemocy. Potem okrzyki wybuchły na nowo. Domagano się wydania więźniów, kilku