Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cecylka drżała ze strachu. Nogi jej jakby w ziemię wrosły. Nie ruszała się, powtarzając jeno w kółko:
— Proszę was panie! Nie róbcie mi nic złego! Proszę was panie!
Nagle wydała chrypliwy okrzyk. Szyję jej objęły zimne ręce. Uczynił to stary Bonnemort, którego tłum zbliżył do Cecylki. Chwycił ją za gardło.
Głód i półwiekowa uległość uczyniły go wpół idyotą. Jakaż moc wyrwała go z tego odrętwienia i kazała zostać mścicielem? Sam nie umiałby objaśnić ten starzec, który dla ratowania towarzyszów pracy narażał wiele razy swe życie. Działał pod przymusem jakimś. Fascynowała go biała szyja dziewczyny. Bez słowa wbił pazury w jej ciało jak chora bestya jakaś, którą nawiedziło wspomnienie własnej mocy.
— Nie, nie! — wołały kobiety. Rozebrać do naga! Rozebrać!
Negrel i pan Hennebeau spostrzegłszy się, otworzyli drzwi i mężnie usiłowali przyjść Cecylce z pomocą. Ale tłum przyparł ich do kraty ogrodowej i ruszyć się nie mogli. Walczono, a przerażeni Gregoirowie ukazali się na ganku.
— Puść ją stary! — krzyknęła Maheude! — To panna z Piolaine!
Poznała Cecylkę, gdyż zdarto jej woalkę z twarzy.
I Stefan zrospaczony był, że tłum mścić się chce na tem dziecku. Wysilał się, by odwrócić uwagę od ofiary. Nagle błysła mu myśl, podniósł w górę siekierę Levaqua i krzyknął:
— Do Maigrata! Do Maigrata! Tam chleba dość! Do Maigrata!
Szybko począł rąbać drzwi sklepu. Znaczna część tłumu poszła za nim, a pośród innych Levaque i Maheu.
Ale kobiety nie odstąpiły swej ofiary, która z rąk Bonnemorta przeszło teraz w ręce starej Brulé. Na czworakach Bebert, Lidya i Jeanlin wpełzli jej pod spódnicę, by zbadać czy dama jest tak samo zbudowana jak robotnica. Poczęto ją szarpać, suknie trzeszczały już, gdy na-