Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jący się w spekulacye, zadawalniający się małem i oddający część dochodu biednym!... Ha, ha, ha... nie kpij pan. Wasi robotnicy musieliby być ostatniemi szubrawcami, gdyby mi zabrali choćby jedną szpilkę!
Negrel, którego ubawił strach Gregoira począł go teraz sam uspakajać. Obnoszono raki, słychać było chrzęst skorup, a rozmowa zeszła na politykę. Drżący jeszcze mimo wszystko pan Gregoire oświadczył, że jest liberałem i żałuje mocno ustąpienia Ludwika Filipa. Deneulin przeciwnie był zwolennikiem żelaznej ręki i biadał, że cesarz wszedł na ślizką drogę koncesyj.
— Wspomnijcie państwo rok 1789. — prawił. — Wówczas szlachta była współwinną, bo poczęła gustować w nowinkach filozoficznych i umożliwiała rewolucyę. Dziś podobnie postępuje mieszczaństwo entuzyazmując się nierozsądnie do liberalizmu i podobnych idej dążących do obalenia wszystkiego co istnieje. Owo kokietowanie z ludem zemści się niehybnie. Lud, ten potwór nienasycony ostrzy już zęby, którymi nas poszarpie. O, możecie być państwo pewni, że zębów tych nie ujdziemy!
Damy przerwały mu i pragnąc zmienić temat rozmowy poczęły pytać o córki. Łucya pojechała do Marchiennes śpiewać do swej przyjaciółki, Janka maluje głowę starego żebraka.
Odpowiadał z roztargnieniem nie odrywając oczu od dyrektora, który nie biorąc udziału w rozmowie zagłębił się w depeszach. Deneulin, czuł że są to rozkazy rady nadzorczej, że zadecydują o losach strejku, więc nie mógł powstrzymać się i spytał:
— Cóż pan zamierza?
Hennebeau drgnął, a po chwili dał wymijającą odpowiedź:
— Nie wiem, zobaczymy.
— To prawda — odparł Deneulin myśląc głośno — wy macie twarde kości, możecie czekać, ale ja zginę, jeśli strejk obejmie Vandames. Cóż mi z tego, że wyreperowałem Jean Bart! Utrzymać się mogę jedynie produkując