Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stefan nie zwracając na to uwagi, doczytał afisz do końca. Głos mu drżał, a gdy skończył oczy słuchających wpatrywały się dalej w papier. Młody i stary górnik stali, jakby czekając na coś jeszcze, po chwili jednak wyszli pochyleni ku ziemi.
— Psiakrew! — zamruczał Maheu.
Siedział ze Stefanem na ławce i obaj liczyli w myśli, a przed afiszem stawali coraz to inni i wychodzili znowu. Czyż chciano sobie z nich zadrwić?
Nigdy nie będą wstanie powetować sobie owych dziesięciu centimów traconych na każdem wózku. Nie licząc straty czasu, za staranną robotę ciesielską, przy największej pilności zdołają odbić ośm centimów, dwa zaś skradnie najspokojniej dyrekcya. A więc o to szło? Był to ukryty sposób zniżenia płac. Kompania poczyna oszczędności ich kosztem.
— Psiakrew! Psiakrew! — mruczał prostując się Maheu — Bylibyśmy ostatniemi głupcami godząc się na to!
Okienko kasy było właśnie wolne, przystąpił doń przeto, by wziąć pieniądze. Zgłaszali się do kasy tylko przedsiębiorcy akordowi, a otrzymane pieniądze dzielili pomiędzy członków swej grupy. To ułatwiało wypłatę.
— Maheu i towarzysze! — zawołał pomocnik kasyera. Szacht Philonniere, sztolnia liczba 7, sto trzydzieści pięć franków.
Kasyer wyliczył pieniądze.
— Niech pan wybaczy — wyksztusił Maheu przerażony — ale czy pan pewny, że niema myłki?
Patrzył na pieniądze nie tykając ich, a dreszcz nim wstrząsał zimny. Był przygotowany na niski zarobek, ale tak mało chyba wynosić nie mógł, pewnie była omyłka. Gdy wypłaci kwoty należne Zacharyaszowi, Stefanowi i innemu hajerowi, który z nim pracował w zastępstwie Chavala, to zostanie najwyżej piędziesiąt franków dla niego, ojca, Katarzyny i Jeanlina.
— Nie, niema myłki! — odparł urzędnik. — Odpadają dwie niedziele, cztery dni bastówki, więc zostaje tylko dziesięć dni roboczych.