Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

psa. Lokator z uśmiechem wtykał mu od czasu do czasu kawałki mięsa do ust.
— Czekaj, zaraz osłodzę! — rzekła Levaque wchodząc i wsypała wprost do imbryka trochę cukru.
Była starszą o dziesięć lat od Bouteloupa, bardzo brzydka, zniszczona, piersi jej zwisały na brzuch, a brzuch na lędźwie, twarz miała płaską i poczynające siwieć, nigdy nie czesane włosy. Bouteloup przystał na panią Levaque nie przyglądając się jej bardzo, jak nie przyglądał się zupie, w której odkryłby inaczej włosy i pościeli nie zmienianej nieraz przez całe trzy miesiące. Pani Levaque wstawiona była już w rachunek, a mąż lubił powtarzać, że przyjaźń przyjaźnią, a rachunek rachunkiem.
— Otóż chciałam ci powiedzieć, że widziano wczoraj Pierronkę włóczącą się po dzielnicy „jedwabnych pończoch“. Poza gospodą Rasseneura czekał na nią... wiesz już kto... i poszli razem wzdłuż kanału... I cóż, jakże ci się to podoba... mężatka... to wstyd doprawdy!
— Ha, ha, ha — roześmiała się Maheude — zanim Pierron ożenił się, ofiarowywał dozorcy króliki w prezencie, teraz kosztuje go mniej pożyczanie żony.
Bouteloup wybuchnął głośnym śmiechem i rzucił kawałek zamaczanego w sosie chleba prosto w usta Achilla. Obie kobiety poczęły się zabawiać kosztem biednej Pierronki. Ta kokietka nie ładniejsza od innych, ale ciągle stoi przed lustrem, ogląda się od stóp do głowy, myje, pomaduje. W końcu jestto rzecz męża, jeśli się godzi, tem gorzej. To prawda, trafiają się mężczyźni, którzy chętnie podtarliby....... przełożonemu, byle usłyszeć „dziękuję“. Przerwało im wejście sąsiadki, która przyniosła małą Desiree, młodsze dziecko Filomeny. Matka jadła śniadanie w sortowni, zanoszono jej więc małą, by trochę possała.
— A ja nie mogę zostawić na minutę mego bąka, by nie zaczął drzeć się w niebogłosy — pożaliła się Maheude spoglądając na Stelkę zaśnioną na jej ręku.
Czytała już od chwili w oczach pani Levaque, że wystąpi z kwestyą drażliwą. Nie było sposobu uniknąć tego.