Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pan Gregoire był tego samego zdania.
— O, niewątpliwie dobra moja kobieto, — powiedział — z takimi poglądami powinnaście się czuć wyższą ponad wszelkie przeciwności losu.
Nareszcie obie służące przyniosły pakiet. Cecylka rozwinęła go i wyjęła dwa ubrania dziecięce, dodała jeszcze chustki, pończochy i rękawice. Wszystko to, mówiła, będzie w sam raz. Pospiesznie kazała swe dary zapakować Honorce. Właśnie przyszła nauczycielka muzyki, więc czasu nie miała i parła wprost Maheudę i dzieci ku drzwiom.
— Wszystkie pieniądze wyszły nam... poczęła jąkać się kobieta. — Gdybyśmy mieli choć pięć franków.
Słowa jej grzęzły w gardle, bo żebrać nie umiała. Cecylka niespokojnie spojrzała na ojca, ale on odmówił wprost bez ogródek i z uroczystą miną rzekł:
— Nie, nie mamy tego zwyczaju. Nie możemy.
Cecylka poruszona desperacką miną kobiety, chciała przynajmniej dla dzieci coś uczynić. Stały ciągle jeszcze wpatrzone w brioszki, więc Cecylka wzięła nóż odcięła dwie bułeczki i dała im.
— Macie, to dla was!
Zaraz wyjęła im jednak brioszki z rąk i zawinęła w starą gazetę.
— Zjecie w domu, — powiedziała — a podzielcie się z rodzeństwem.
Rodzice wodzili za nią rozkochanym wzrokiem podczas gdy wypychała za drzwi matkę i głodne dzieci trzymające z uszanowaniem w kostniałych jeszcze rękach wyborne pieczywo.
Maheude wracała, ciągnąc za sobą dzieci. Nie widziała już ani nagich pól, ani czarnego błota i ołowianego nieba. W głowie jej się kręciło. Znalazłszy się w Montsou weszła odważnie do sklepu Maigrata i prosiła tak natarczywie, że dał jej wreszcie dwa chleby, kawy, masła, a nawet ową upragnioną pięciofrankówkę, bo pożyczał też i pieniądze na lichwiarski procent. Maigrat nie jej pożądał, jak się okazało, jeno Katarzyny. Zrozumiała to, gdy jej