Strona:Emil Szramek - Ks. Norbert Bonczyk.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z Bytomia, z Mikołowa i z Królewskiej Huty
Szkolne Siostry wygnano, a łańcuch ukuty
Czeka na ofiar więcej; Jezuici w Rudzie
Już się z domem rozstali, darmo płaczą ludzie.

(Góra Chełmska str. 80).
W tym samym roku (1875) zamknięto też klasztor OO. Franciszkanów na Górze św. Anny. Ostatni odpust na św. Krzyż ks. Bonczyk uwiecznił w epopeji „Góra Chełmska“.
Przez całe dwanaście lat ks. Norbert zarządzał tak parafją bytomską, z tego przeszło trzy lata w biedzie i niedostatku. Albowiem stałych dochodów proboszczowskich nie pobierał, a dochody przypadkowe nie starczyły na prowadzenie domu, tem mniej że w roku 1875 duchowieństwu zatrzymano wszelkie pensje. Coprawda landrat v. Wittken ofiarował zapomogę księżom bytomskim — byli to księża Bonczyk, Schirmeisen, Klein i Mattern — lecz z tej strony niczego nie przyjęli. Pięknie powiedział wtedy ks. Bonczyk landratowi: „Ten co kruki karmi, i nas „czarnych“ będzie umiał wyżywić“. Raz ks. komisarz Purkop pożyczył 300 twardych, inny raz znowu parafjanie darowali 100 talarów. Nareszcie zarząd kościelny w grudniu 1877 roku uchwalił rocznie 1500 marek na utrzymanie księży. Podczas całej walki kulturnej ks. Bonczyk stał na stanowisku: Skoroście „popom“ prawa odebrali, nie żądajcie od nich obowiązków! Chociaż więc proszono go o to, nie ogłaszał w kościele spraw