Strona:Elwira Korotyńska - Złota jabłoń i odważny królewicz.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pamiętajcie, chociażbym nie wiedzieć jak krzyczał, nie wyciągajcie mnie z z powrotem...
Bracia usłuchali go i pomimo krzyków i wołań, żeby go wciągnęli na górę, spuścili linę na dno.
Tutaj ujrzał królewicz prześliczny ogród i zamek.
Przebiegł wszystkie komnaty i nikogo nie znalazł.
Wreszcie odnalazł niewidzialne przedtem drzwiczki i zobaczył przedziwnej piękności księżniczkę, bawiącą się złotem jabłkiem, z drzewa królewskiego zerwanem.
— Jakeś tutaj przyszedł? — spytała się słodkim głosem. Tu mieszka smok straszliwy, który cię napewno pożre. W tej chwili leży chory ktoś go poranił, a jak tylko poczuje, że jesteś, wstanie z łoża napewno.
— Jam zranił tego smoka, — odpowiedział książę. Bądź tak dobrą i po-